laureatka_1
Beata Pepłońska

Urodziłam się 20 grudnia 1976 r. w Częstochowie. Tam ukończyłam IV Liceum Ogólnokształcące im. Henryka Sienkiewicza. Tam też kształtowały się moje plany na przyszłość i zapadły pierwsze życiowe decyzje. Wybór kierunku studiów nie był łatwy. Długo wahałam się między psychologią a medycyną, aby ostatecznie wybrać biologię. W 1995 r. opuściłam rodzinne miasto i rozpoczęłam studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Łódzkiego. To właśnie wtedy po raz pierwszy zetknęłam się w sposób praktyczny z tajemnicami laboratorium oraz fascynującym światem cząstek organicznych. Już po pierwszym roku studiów byłam przekonana o słuszności mojej decyzji i wiedziałam, że biologia molekularna może stać się nie tylko pracą, ale również pasją. W centrum moich zainteresowań pozostawały zagadnienia z dziedziny biologii komórki, genetyki i biochemii. Dzięki profesor Wandzie Krajewskiej, która zgodziła się zostać promotorem mojej pracy magisterskiej, uczyniłam pierwszy krok na ścieżce nauki i ukończyłam z wyróżnieniem studia, jako biolog – biochemik. Jednocześnie angażując się w badania nad ekspresją receptorów hormonalnych w przypadkach raka macicy, przekonałam się o praktycznej wartości pracy laboratoryjnej. Bardzo wiele satysfakcji daje świadomość, że godziny spędzone w towarzystwie probówek przełożyć się mogą na powstanie nowych strategii terapeutycznych, bądź choćby w niewielkim stopniu przyczynią się do zrozumienia patologii utrudniających, a czasem uniemożliwiających ludzkie życie. Aspekt praktyczny stał się więc motywem przewodnim moich dalszych poszukiwań.

Okres studiów był nie tylko etapem budowania naukowych pasji, ale też czasem pełnych wrażeń wędrówek górskich. Szczególnie upodobałam sobie bieszczadzkie ostępy, które przemierzałam wraz z grupą przyjaciół i aparatem fotograficznym pod ręką.

W 2001 roku trafiłam pod opiekuńcze skrzydła profesor Marii Barcikowskiej, zajmując stanowisko asystenckie w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie. Włączyłam się do prowadzonych prac mających na celu genetyczną charakterystykę podłoża chorób neurozwyrodnieniowych. Moje wysiłki badawcze wsparł Komitet Badań Naukowych przyznając fundusze na realizację własnego projektu promotorskiego pod okiem profesora Pawła Liberskiego.

Przedmiotem mojej pracy doktorskiej jest charakterystyka częstości i rodzaju zmian pojawiających się u chorych na otępienie czołowo-skroniowe w genie kodującym białko tau. Białko to jest istotnym strukturalnym i funkcjonalnym komponentem komórek nerwowych. Sugeruje się, że jego patologia prowadzić może do utraty funkcji neuronu i ostatecznie skutkuje zanikiem mózgu. Otępienie czołowo-skroniowe jest drugą co do częstości przyczyną neurozwyrodnienia, po chorobie Alzheimera. Jest jednak schorzeniem znacznie słabiej scharakteryzowanym, często nie rozpoznawanym i mniej „nagłośnionym medialnie”, chociaż równie uciążliwym dla chorego i jego najbliższych. Znalezienie genetycznego czynnika ryzyka rozwoju i jednocześnie markera diagnostycznego mogłoby zwiększyć poprawność stawianych rozpoznań, a w przyszłości przyczynić się do zwiększenia skuteczności leczenia tej choroby. Poznanie patogenezy tego zespołu ma też wpływ na zrozumienie procesów degeneracyjnych w innych zwyrodnieniowych schorzeniach ludzkiego mózgu, związanych z kumulacją białka tau, w tym również choroby Alzheimera. Istotną część moich badań stanowi także analiza modulującego wpływu innych czynników genetycznych na przebieg otępienia czołowo-skroniowego, gdyż jest to choroba złożona i niezwykle heterogenna. Wyniki cząstkowe prowadzonych przeze mnie badań opublikowane zostały już w pismach o zasięgu międzynarodowym, a obecnie jestem na etapie formułowania ostatecznych wniosków.

Swoją pasję badawczą zawdzięczam atmosferze rodzinnego domu, w którym nauka stale była obecna. Dyskusje prowadzone z mamą – lekarzem były dla mnie inspiracją w szukaniu wyjaśnienia zagadnień medycznych w odwołaniu do procesów biochemicznych. Lekarzem jest również mój mąż Artur, który wspiera mnie już od czasów studenckich. Półtora roku temu zostałam szczęśliwą mamą. Nasza córeczka Asia wypełnia całkowicie każdą chwilę wolną od pracy. Ona też została najczęstszą ofiarą mojego zamiłowania fotograficznego. Mam nadzieję, że już niedługo Asia stanie się wdzięcznym towarzyszem eskapad rowerowych i pieszych wędrówek, a może nawet wirtuozem jazdy na rolkach. Cieszyłabym się, gdyby tak jak ja, pokochała góry z ich pięknem i tajemnicą.


Powrót